wtorek, 2 stycznia 2018

"Drżyjcie i nie grzeszcie"

                 
 "Drżyjcie i nie grzeszcie! Rozmyślajcie w sercu swym na łożu i milczcie!" Ps.4,5

Wyżej wymieniony werset z czwartego Psalmu jest wersetem przez, który jakiś czas temu Bóg do mnie przemówił. Nie wiem jak u was, ale w moim przypadku rozmyślanie jak to Pismo ujmuje nad "wielkim i drogocennym zbawieniem" jest na porządku dziennym. Może nie tyle samo rozmyślanie i zastanawianie się nad nim co obawa przed utratą go z własnej winy. Nie jest moim celem pisać wam dzisiaj i udowadniać, że zbawienie można utracić bo jest to rzeczą oczywistą - zbyt wiele fragmentów Pisma nam o tym mówi, ale chciałem wam pokazać w jaki sposób Bóg czasami potrafi nas pocieszyć i pokazać, że stan w jakim właśnie się znajdujemy i to co czujemy nie jest jakby nam się wydawać mogło atakiem diabelskim, ale czymś co jest całkiem na miejscu, czymś właściwym co Bogu się podoba.



 Pierwsze słowa wersetu, które zacytowałem powyżej "Drżyjcie i nie grzeszcie!" oddawały czy nawet wciąż oddają mój wewnętrzny stan duchowy w jakim się znajduję - czyli coś czym każdy nowo narodzony chrześcijanin powinien się charakteryzować - tak myślę.
Nie wiem dokładnie jak mogę to ująć, ale miałem taki czas kiedy chodziłem w obawie przed utratą zbawienia, badałem swoje serce i postępowanie w celu wykrycia czegoś co mogłoby mieć faktyczny wpływ na to, że nie podobam się Bogu, grzeszę i mogę je utracić. Po przeczytaniu Pierwszego Listu do Tymoteusza 1, 18-19 gdzie czytamy:
"Ten nakaz daję ci, synu Tymoteuszu, abyś według dawnych głoszonych o tobie przepowiedni staczał zgodnie z nimi dobry bój, zachowując wiarę i dobre sumienie, które pewni ludzie odrzucili i stali się rozbitkami w wierze" 
zacząłem się zastanawiać czy czasem i ja w pewnych rzeczach czy sytuacjach w swoim życiu nie odłożyłem swojego dobrego sumienia gdzieś na bok i działam według grzesznych pożądliwości i pragnień swojego ciała. Pismo w Liście do Rzymian na ten temat mówi nam jednoznacznie:
"Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie." Rz.8, 12-13
Naturalną koleją rzeczy było przychodzenie do Boga w szczerej modlitwie i proszenie go o to, żeby pokazał mi mój grzech lub ciemne doliny, którymi kroczę czyli rzeczy czy sytuacje na, które przymykam oczy, a które mogłyby być efektem odłożenia swojego dobrego sumienia na bok - ponieważ takie coś może mieć miejsce w przypadku każdego z nas!
I jakiś czas to trwało, aż do momentu kiedy Pan postanowił do mnie przemówić i pocieszyć mnie. Pewnego dnia podczas kolejnej modlitwy kiedy wołałem do Pana i mówiłem mu, że naprawdę zależy mi na swoim zbawieniu i nie wiem czy rzeczywiście jest coś nie tak skoro się tak o nie obawiam - otworzyłem swoją Biblię, żeby przeczytać Panu Psalm i pierwsze słowa na które spojrzały moje oczy brzmiały -  "Drżyjcie i nie grzeszcie!" - w tym właśnie momencie doznałem wielkiego Bożego pocieszenia i ulgi. Poprzez ten fragment Bóg pokazał mi, że to co jest moim udziałem to co czuję, nie jest czymś niewłaściwym i złym ale podoba mu się. Bojaźń i drżenie o swoje zbawienie jest w oczach Bożych czymś bardzo dobrym i właściwym w naszym życiu. Jest to taki bezpiecznik, który chroni nas przed zejściem ze ścieżki i umożliwia nam pilnowanie się na każdym kroku. Nie chcę żebyście zrozumieli mnie źle - nie chodzi mi tutaj o chodzenie w jakiejś panice i obgryzaniu paznokci ze strachu, ale o taką prawdziwą Bożą zdrową bojaźń, o której mówi nam Pismo. Jednym z takich przykładów jest List do Filipian gdzie czytamy:
"A przeto, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z BOJAŹNIĄ I DRŻENIEM nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma." Fil. 2,12
Pomiędzy wierzącymi toczy się dzisiaj spór - jedni uważają, że zbawienie można utracić , a drudzy twierdzą, że nie. Jeśli chodzi o mnie to temat jest zamknięty i pole do dyskusji nie istnieje - Bóg w swoim Słowie wyraża się na ten temat bardzo jasno i zapewnia nas, że nic nie jest w stanie wyrwać nas z jego ręki - tak, że widzimy wyraźnie, że z jego strony zbawienie rzeczywiście jest nieutracalne i możemy być pewni, że go nie stracimy... ALE to my w każdej chwili możemy się od niego odwrócić, podziękować i powiedzieć, że mamy już dosyć lub dać się zwieść ( zbyt wiele jest ostrzeżeń w Biblii przed tym) czego konsekwencją będzie jego utrata. Jak sami widzicie temat nieutracalności zbawienia jest bardzo prosty, ale my jak to my - lubimy sobie komplikować wszystko.
Tym moim krótkim świadectwem chciałem was dzisiaj zachęcić drodzy bracia i siostry w Panu do prawdziwego Bożego drżenia i zabiegania o swoje zbawienie. Póki żyjemy i mamy się dobrze - stoi przed nami JEDYNA I NIEPOWTARZALNA okazja na uzyskanie życia wiecznego, której nie możemy zmarnować bo drugiej szansy mieć już nie będziemy - po drugiej stronie nie będzie już żadnych możliwości na zmianę czegokolwiek, a świadomość że przegraliśmy grę i nie ukończyliśmy biegu we właściwy sposób będzie dla nas przerażająca. Zbyt wielki i cenny to dar byśmy lekko do tego podchodzili i zaniedbali pilnowanie się, do którego zachęca nas w swoim Słowie Bóg.
Na koniec zacytuję wam jeszcze werset z Listu do Filipian, w którym jesteśmy zachęcani do troszczenia się o to co dla nas jest najcenniejsze:
"...jakże my unikniemy /kary/, jeśli nie będziemy się troszczyć o tak wielkie zbawienie? Było ono głoszone na początku przez Pana, a umocnione u nas przez tych, którzy je słyszeli." Hbr. 2,3


Pozdrawiam w Chrystusie!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz